List do wstawiennika
Przez długi czas nie pojmowałam idei wstawiennictwa w Kościele. Wydawało mi się to niepotrzebnym gmatwaniem sprawy skoro można zwracać się bezpośrednio do Boga. Poza tym, na jakiej zasadzie to w ogóle ma działać? „Załatwianie sobie” przez kogoś sprawy u Pana Boga, jakby miał On być czymś w rodzaju skorumpowanego urzędnika? A jednak przyszedł dzień, w którym zrozumiałam. Pewnego dnia poczułam się zbyt mocno przytłoczona ciężarem, którego nie mogłam, ani unieść, ani w żaden sposób wywrzeć nań wpływu. Jednym z takich ciężarów jest moja Ojczyzna. W ten sposób znalazłam się w kaplicy Adoracji, ale nie potrafiłam się modlić. To bardzo dziwne uczucie. Wiesz, masz przeczucie, że coś jakby przelewający się dzban zawisł nad Tobą i chciałbyś się go pozbyć, ale z drugiej strony wiesz też, że słusznym i sprawiedliwym byłoby, aby jednak na Ciebie się wylał… - Ale wiesz, pamiętasz – zaczynam oficjalnie - że jakby się znalazł choć jeden sprawiedliwy to nie zniszczysz, tak? Cisza. Od j...