Posty

Denar

Obraz
                                                                      nie wierzę już w twoje zmartwychwstanie mały kurny orzełku ze złamanego denara poniewczesna przepowiednio pisklęcia które nigdy nie dorosło   tá a fhios agam cad atá ag fanacht leat   zaszumiały mi o tym drzewa wyszeptała mi o tym woda wyjęczał mi o tym wiatr   mo chleití ag gortú   nie mam już siły latać więc odpływam pozwalam błonom zarosnąć szpony wodom unieść mnie daleko w ocean do ziemi nieobiecanej i surowej   go deo i m'aonar ar mo thalamh féin

Władcy świata

Obraz
fot. Ukraine Presidential Administration Piękne zdjęcie, z pewnością przejdzie do historii.  Ponowne spotkanie tych samych osób, ale już w innym miejscu, w innej sytuacji, bez kamer i transmisji live. Twarzą w twarz. Przypomina trochę spowiedź, którą niekiedy w tej formie praktykuje się jeszcze w niektórych miejscach i sytuacjach. To o wiele lepsza forma, moim zdaniem, niż kratka konfesjonału. Muszą bowiem wówczas spotkać się dwie OSOBY i spojrzeć sobie choć przez chwilę w oczy. Uznać, że nie rozdziela ich zasłona penitent-spowiadający. Bo chociaż tylko jedna z nich ma moc powiedzieć: "wybaczone są twoje winy", to jednak i ona doświadcza wtedy jednocześnie niemocy i cudu własnego człowieczeństwa.  Wiele tygodni temu telewizje na całym świecie pokazały poniżający spektakl silniejszy-słabszy i ludzie dowiedzieli się, jak naprawdę wygląda polityka za kulisami. Każda ze stron była pewna swego i przekonana o własnych racjach.  Dziś już jest trochę inaczej. Obaj panowie muszą s...

Modlitwa o poranku

Obraz
  blasku złoty  radosny  przynoszący ranek zmartwychwstania  śmierci  garncu złota  brzęczący  radością ptasiej symfonii  na gałęzi  promieniu nadziei  pierwszy  przeszywający wzruszeniem  na wskroś  skrusz skamieniałe serce  roztop i rozżarz zziębniętą  duszę moją  niech wody złota rozleją się we mnie  jak rzeki w korytach  przeleją falami drżącego morza  szczęśliwa jest nagle dusza  kołysana na oceanie zagłębienia Twej dłoni  odżywa i rośnie wysuszone ciało  zroszone potopem Twojej Miłości  co ranka biegnę do Twego Grobu  lecz nie wchodzę  nie dziwię się nie lękam  nie szukam  wiem gdzie JESTEŚ  Tato  zdążyłeś otrzeć mi łzę  zanim Cię ujrzałam

Scena

Obraz
obraz: Andrzej Boj Wojtowicz scena na ekranie  teatr życia  wiecznie odradzający się  spektakl  wyboru  nic po środku  tylko sędziowie  lud  człowiek  homo sapiens  democraticus  przed ekranem widzowie  mała dziewczynka  zastyga  zaciska spocone piąstki  nie mogą nie mogą  przecież nie mogą  wyrok dokonuje się  jednak mogą  zawsze mogą  z malutkich źrenic kapią łzy  w malutkim sercu kiełkuje  nienawiść  z wolna otula ją słodki zapach  kłamstw  ze świątecznej kuchni  przegrają ci co oszukali  niewinność  żaden całun zmartwychwstania  ich nie otuli 

Płynie życie

Obraz
płynie życie  z głośników na umcyk umcyk  sufit się trzęsie  pomiędzy kolejnym kurwa a kolejnym och!  płynie życie  z ust do ust  z odbiornika do odbiornika  przekaźnik chaosu  hałasu  wegetacji  ktoś mógłby im wyrządzić przysługę  wyjaśnić  dlaczego nie mają nic  dlaczego wśród tylu dóbr  życie jest tak nędzne  płynie życie  przecieka przez palce  imprezami  tatuażami  seksem  w rytmie umcyk umcyk  przecieka i wzbiera w ogromną falę  zalewa i topi te świeżutkie rozedrgane kule emocji  energii  następuje błysk  gwałtowne spięcie  energia ulatuje z dymem  w nicość spoglądam na parapet za oknem  wśród garstki gałązek  niedbale ułożonych  gołąb wysiaduje jaja  jego spokój  nieruchomość  i oczy zamknięte  oddają mi trochę ciszy  wieczności 

Papa

Obraz
  oto Twój tron Papo wózek pod zasłoną wstydu z pledu  butle rurki wenflony  wsadzony na tron jak kukła  milczący unosisz drżącą dłoń  podnosisz błagalne spojrzenie oczu  niebieskich i bolesnych jak morze  odwrócili głowy bezradnie  król nie cierpi  król nie umiera  król służy  dobrze że już Cię tu nie ma Papo że nie wbiją Ci kolejnej igły rodacy znad pięknej Wisły  kraju wiosennego błota  oblepiającego sumienia  nie zabiorą Ci więcej kosteczek i włosów  nie będą rzucać losów o Twoje ubranie  cała Twoja Kalwaria za naród  co cierpienie opłaciła w srebrnikach  porośnie łanami krokusów  słyszę czasem szelest ruczaju  Jej płaszcza  niczym zefirek rozpachniony fiołkami  pod którym Twój duch śpi spokojnie  śpij Papo śnij  nieruchomy potężny i cichy  Tatrzański Rycerzu  Gwiazda już zajaśniała nad Twoim szczytem miłości  czysta i świeża jak śnieg